Remus Lupin
22 lata — stażysta Obrony przed Czarną Magią w Hogwarcie — wilkołak od 5 roku życia — czarodziej półkrwi — absolwent Gryffindoru — były prefekt — różdżka wykonana z cyprysu, włosu z ogona jednorożca, 10 i 1/4 cala, giętka — boginem pełnia księżyca — patronusem wilk — ciało w bliznach, kuternoga
To cud, że przeżył. Po ataku chciał umrzeć. Prosił o śmierć, tak jak grzesznicy proszą o zbawienie i nie potrafił zrozumieć, dlaczego nikt go wtedy nie wysłuchał. Kolejnych kilku lat wolał nie pamiętać; pragnął wymazać bezsenne noce, obawy o to, że skrzywdzi najbliższych, że ktoś znowu wedrze się pod osłoną nocy przez okno i tę obezwładniającą samotność.
Choć o likantropii miał nie dowiedzieć się nikt - w istocie wiedzą o niej już chyba wszyscy. Nie dało się bez końca unikać ciekawskich spojrzeń i natrętnych pytań. Przestał więc wymyślać coraz to nowsze wersje historyjek, ukrywać nocne eskapady, zaprzeczać faktom; zamiast tego pozwolił by wieść się rozprzestrzeniła, choć skrycie bał się odrzucenia, które ostatecznie nie nadeszło.
Po zakończeniu wojny samotność ponownie wyciągnęła szpony w jego kierunku, ale tym razem oddał się w jej objęcia z wdzięcznością i pokorą. Bo tak było najlepiej dla wszystkich,wszystkich poza nim. Wrócił jednak, bo tęsknota w końcu zaczęła mu doskwierać, czy chciał to przyznać, czy też nie.
Choć o likantropii miał nie dowiedzieć się nikt - w istocie wiedzą o niej już chyba wszyscy. Nie dało się bez końca unikać ciekawskich spojrzeń i natrętnych pytań. Przestał więc wymyślać coraz to nowsze wersje historyjek, ukrywać nocne eskapady, zaprzeczać faktom; zamiast tego pozwolił by wieść się rozprzestrzeniła, choć skrycie bał się odrzucenia, które ostatecznie nie nadeszło.
Po zakończeniu wojny samotność ponownie wyciągnęła szpony w jego kierunku, ale tym razem oddał się w jej objęcia z wdzięcznością i pokorą. Bo tak było najlepiej dla wszystkich,
odautorsko
Luniaczka kochamy całym serduszkiem (nawet jeśli czasem wejdzie z hukiem i rozwali szablon). Osobiście chyba zostaję przy pierwszym zdjęciu, bo choć Evana uwielbiam, to jakoś mi się z Remusem nie łączy. Zapraszamy oczywiście kolegę z Zakonu do siebie, już niedługo się pojawiamy z moją babą.
OdpowiedzUsuńAmi
And I don't wanna feel how my heart is rippin'.
OdpowiedzUsuńIn fact, I don't wanna feel, so I stick to sippin'.
Siedział na podłodze z plecami przyciśniętymi do wilgotnego drewna, z którego zbudowano gospodę - nie był już w stanie samodzielnie ustać na nogach, a co dopiero trafić do swojego stolika (gdyby jeszcze takowy miał, bo Syriusz jak na duszę towarzystwa przystało, nie potrafił usiedzieć w jednym miejscu dłużej niż parę minut bez zaczepiania wszystkich obecnych w tym samym pomieszczeniu. Zimno prawie całkowicie opróżnionej butelki pozwoliło mu ocucić się na parę sekund, jednak mieszanka mugolskich leków oraz trunku w organizmie czarodzieja uporczywie nie dawała za wygraną. Tak więc co odzyskiwał przytomność umysł, to zaraz ją tracił. Nie, żeby narzekał.
Gospoda pod Świńskim Łbem zdecydowanie nie należała do miejsc przytulnych. Jej obskurność i marne źródło światła w postaci brzydkich, brudnych od Merlin Jeden Wiedział Czego woskowych lamp nie zachęcały do spędzenia tam większej ilości czasu niż było to potrzebne. O bezpieczeństwie już nie wspominając - zgraja najczarniejszych charakterów czarodziejskiego światka szczególnie ukochała sobie tę lokalizację. On jednak czuł się tam “jak u siebie”, wtopiony w jedną ze ścian przypominał całkiem trafioną część wystroju. Czoło Syriusza pokrywał wywołany duchotą w środku pot. Jego twarz, bledsza niż zazwyczaj, miała leniwy, pijacki wyraz. Ktoś, kto go nie znał mógł pomyśleć, że świetnie się bawił. W głębi, gdzieś pomiędzy śledzioną a jeszcze sprawną lewą nerką, wszystko w nim wrzeszczało o pomoc.
Drzwi gospody otworzyły się z głośnym, irytującym skrzypieniem, zwiastując kolejnego klienta. Oczy wszystkich stłoczonych w środku zwróciły się automatycznie w tamtą stronę. Jakie było zdziwienie mężczyzny, gdy nieznajomy okazał się bardziej niż znajomym.
“Remy!” zachrypiał Syriusz, znikąd odzyskując siłę w nogach i podrywając się, aby powitać starego druha ciepłym, acz śmierdzącym alkoholem uściskiem. “Kopę lat!”
Odsunął się nieco, żeby przyjrzeć się blondynowi. Mimo upływu czasu miał wrażenie, że ani trochę się nie zmienił. Może tylko przybyło mu kilka blizn, ale to akurat wcale go nie zaskoczyło.
“Chodź, napijmy się. Jak dobrze, że jesteś!” Czarodziej wyszczerzył się głupkowato, nie do końca będąc pewnym, czy to wina halucynacji spowodowanej tym, co wcześniej spożył, czy rzeczywistość.
Out of reach, out of touch, too numb, I don't feel no way.
Toast up, so what? Street small, but it go both ways.
Padfoot